Podczas wróżb andrzejkowych pomyślałem sobie, że listopad to jest taka szara masa z dwóch stron zakończona woskiem. Z jednej strony kremowy wosk cmentarny, z drugiej bardziej szlachetny, taki z świecy domowej. I z tego szlachetniejszego lepiszcza (a konkretnie z gromnicy) wywróżyłem sobie przyszłość świetlaną. Pierwszą figurą unoszącą się na tafli wody w niewielkim rondelku była kobyła, drugą - była kamera, a trzecia przypominała kapelusz. Niechybnie będę kręcił westerny!
Święta na Dzikim Zachodzie! W samo południe ludność miasteczka West Point odrywa się od patroszenia karpi i wychodzi na ulicę. Tu Święty Mikołaj w pięknym, choć lekko przykurzonym płaszczu wiąże renifery do werandy przy sklepiku z suwenirami. Po drugiej stronie, w wahadłowych drzwiach Saloonu pojawia się czarny charakter w śnieżnobiałym uniformie. To lokalny zawadiaka i zbir, znany jako Dziadek Mróz. Mierzy przybysza wzrokiem i w końcu ochrypłym acz donośnym głosem przemawia.
- Nic tu po tobie! Sadzaj swe tłuste dupsko na te dwie jeleniowate szkapy i wyjazd z mojego miasta Czerwona Gnido!
- O ho ho ho - odpowiada Mikołaj niskim, dźwięcznym głosem, znanym skądinąd z reklam coca-coli. Uśmiecha się serdecznie. - Ja tylko wpadłem kupić prezenty i już się zbieram.
- Nic tu nie kupisz! - Dziadek Mróz kładzie dłoń na prawym biodrze i odsłania srebrzystego colta.
Chwilę jeszcze gadają, walczą na spojrzenia, groźne miny, gesty i wyzwiska. Tłum gapiów śledzi z uwagą jak nakręca się ta potężna spirala nienawiści. W końcu pada inwektywa, która oznacza przejście od słów do czynów. Oznacza pojedynek!
Ludzie rozchodzą się i wracają do patroszenia ryb i lepienia uszów. Dwaj sekundanci ciągną za nogi podziurawionego jak sito Dziadka Mroza w kierunku szopy miejscowego znachora i tak nieśmiało komentują minione zdarzenia:
- Cóż zrobić. Znowu będą święta bez śniegu!
- Niepotrzebnie mu z tym pedałem wyjechał.
Jeśli nawet nie będziesz kręcił westernów, to nie będzie straty - namalowałeś słowem przedświąteczny western jak się patrzy. Jak zwykle nie zawiodłam się, ba, jestem bogatsza o kolejną wielowarstwową opowieść :-). Teraz już wiem czemu Dziadek Mróz znowu nawala z dostawą śniegu na święta. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWesołych! (a wielowarstwowość wychodzi mi zupełnie przypadkiem) :)
Usuń