U mnie ta asceza raczej z innych pobudek: detoksykacja, odnowa biologiczna, przemiana jowialna, rewitalizacja gastralna z akcentem na odszlamienie mózgu i jelit. Jednym słowem transformacja. Wszystko to ma sprawić, że na wiosnę z suchego chabazia przepoczwarzę się w pięknego żonkila.
Póki co, łatwo jednak nie jest. Dopadają mnie wszelkie syndromy odstawienia, zespoły abstynenckie i inne tam takie. Do tego te ustawiczne podszepty szatana, że zdrowe życie nie warte jest funta kłaków i na domiar złego jest ono zupełnie wbrew naturze. Od czasu do czasu prześladują mnie też jakieś majaki, demony, potwory i zjawy. Jako dowód załączam zdjęcia.
Nie poddaję się jednak - jeszcze tylko 8 dni!
Hej, hop hop, tydzień temu na Półmaratonie Marzanny mijałam faceta podobnego do Ciebie, nie byłeś to Ty na czwartym kilometrze? Oczywiście na tyle, ile pamiętam, jak wyglądasz ;)
OdpowiedzUsuńHop, hop. Nie byłem to ja. A nawet gdybym był, to w życiu nie przyznałbym się do bycia miniętym przez białogłową na czwartym kilometrze. Wszystko wskazuje na to, że był to jakiś łazęgą, ciamajda i niedojda. Choć z tego co piszesz musiał być całkiem przystojny :).
UsuńJa grałem wtedy w piłkę, jakiś charytatywny turniej.
Ukończyłaś? Dobry czas?
Ukonczylam, co nie jest zadnym wyczynem, ale wyczyn lamania zyciowki na razie poza zasiegiem. Ale kiedy mnie z kolei wymijala na czwartym kilometrze do mety dziewoja, ktora rzezila jak gruzlik w terminalnym stadium, uswiadomilam sobie oddychajac cichutko nosem, ze biegac to ja jeszcze moge, ale scigac sie juz nie. Nie w moim wieku! Spokojnie i rowno dotruchtalam do celu.
OdpowiedzUsuńGratulacje. Na długich dystansach ścigać się można nawet w podeszłym wieku. Toteż następnym razem więcej ambicji proszę wykrzesać i trochę powalczyć z dezerterkami z oddziałów zakaźnych :).
Usuń