Jadę do pracy. W samochodzie słucham Rock Radia. Lecą reklamy, potem piosenka lub dwie, a potem znowu reklamy. Nie przełączam stacji. Słucham reklam. Postanawiam słuchać ich świadomie, z pełnym zaangażowaniem. Odkrywam, że ich teksty znam prawie na pamięć – a z pewnością lepiej niż teksty promowanych hitów James Bay’a czy Coldplay’a. Mogłem coś przeinaczyć, ale pi razy drzwi w bloku reklamowym poleciała taka lista:
- Calominal – leczenie nadwagi
- Szampon DX2 – na siwienie włosów
- Irigasin – płyn do płukania zatok i nosa
- NeoMag Skurcz – magnez
- Procto-hemolan – na hemoroidy
- Lactacyd Acti – żel do higieny intymnej
- Desmoxan – na rzucenie palenia
- Apetiblock – hamuje napady głodu
- Diohespan max – na żylaki
- Liderin – na sukcesy seksualne
- Renopuren – na zatoki
- Aromactiv – na przeziębienie
- Lactocontrol – na nietolerancję laktozy
- Halitomin – na nieswieży oddech
To jest nie do wiary. Same suplementy. Wyobrażam sobie wszystkie te preparaty: parę butelczyn i stos kolorowych pigułek na stole. Na krześle przy stole widzę grubego, siwego, przeziębionego, pokurczonego faceta. Gasi papierosa a z ust leniwie wypuszcza dym i przerażający odór siarki. Gołe nogi dekorują podskórne inkrustacje z sinozielonych, dorodnych żylaków. W żołądku burczy a jelita buzują. Łydki i uda spięte i drżące. Między nogami dla odmiany nieruchoma wiotkość. Jedną ręką sięga po te wszystkie piguły, drugą drapie się po swędzącej dupie i wierzy, że niebawem wszystko będzie dobrze.
Ot taki rodzi mi się obraz statystycznego słuchacza rockowej rozgłośni. Chce mi się krzyczeć. Krzyczę. Jakaś baba w radiu krzyczy wraz ze mną. Ja krzyczę naprawdę. Ona tylko udaje. Reklamuje Valerin Max (na uspokojenie). Jej wrzask wieńczy blok reklamowy. Ufff. Zaraz puszczą piosenkę – pewnie (o ironio!) coś z repertuaru Placebo. Nie dowiem się tego. Jestem pod pracą. Wysiadam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz