sobota, 17 października 2015

Decybele

Krystalicznie czysta muzyka patroszy wszystko w okolicy. Potężne basy podrywają do lotu nawet najcięższe regały z książkami, tańczą żyrandole, kołyszą się kotary, w szafkach nieznośnie brzęczą szklanki i talerze, odrywa się lamperia, parkiety stepują, papiery fruwają, cuda cuda ogłaszają. W ilu domach taka rzeź? A w tylu, w ilu sobie ustawię na potencjometrze. Straszna to frajda mieć takie pokrętło w ręce.

Od dwóch dni cieszę się nowym sprzętem audio. Znaczy, nie takim nowym, bo z pokrętłem a nie z pilotem. No ale gra jak marzenie! Wciska w wyro! Audiofilska petarda!

I nie jest to jakaś popierdółka technicsa czy inny pizdotronic - jak mówi Dudi - tylko legendarny, epokowy, klasyczny sprzęt. A Dudi nie kłamie. Tuner Kenwooda jest tak czuły, że podobno odbiera program drugi polskiego radia nawet w najgłębszych partiach jaskiń Bora Bora. Swoją drogą podejrzewam, że mógł być okazyjnie kupiony po śmierci ich najsłynniejszego lokatora. W każdym razie RMF Disco Polo gra jak brzytwa - bez anteny!! Radio Pogoda szumi, ale jak ma nie szumieć skoro oni nadajnik zbudowali na bazie zdezelowanego barometru.

Najważniejszym klockiem w mojej kolekcji jest jednak wzmacniacz firmy XXX. Egzemplarz doskonały, niezwykle rzadki, mało znany, perełka, która zaskoczy jakością każdego audiofila. Prawdziwa bomba z roku 1984. Dudi zabronił mi kategorycznie chwalić się tym sprzętem. To ścisła tajemnica. Najchętniej to zakleiłby na nim logo producenta. Powiem tylko tyle, że wzmacniacz wzmacnia. Wzmacnia potężnie i czysto, krystalicznie czysto. Minimalistyczny design, skromne podświetlenie, duże pokrętła i przyciski dodają szlachetności.

Czy Pioneer produkował dobre kolumny? Ponoć nie. Oprócz legendarnej serii HPM. Takie właśnie  - za namową, rzecz jasna, Dudiego - trafiły do mnie. Stare, solidne HPM-30, w stanie idealnym. Trochę duże jak do domowego użytku, ale delikatną nadwyżkę gabarytową kompensują doskonałą głębią dźwięku. Coś za coś. Już je polubiłem, sąsiedzi pewnie mniej, więc zostają.

Dudi poluje jeszcze na jakiegoś CD-ka godnego takiego "wzmaka" i kolumn. Kto wie, może penetruje teraz wyprzedaże sprzętów z piwnic willi Janukowycza albo czai się na dobra spadkowe po Whitney Houston.

Aha, kable już mamy dobrane i przetestowane. Różnice między dobrymi i nędznymi przy tej jakości sprzętu są więcej niż subtelne. Poszliśmy w lepsze. I grają genialnie. Jak to się mówi: nie spłaszczają, nie zamulają, nie zamydlają sceny i nie coś tam jeszcze.

Tak więc słuchamy sobie z sąsiadami muzyki w sobotnie popołudnie. Jest miło i rozkosznie. I wcale do szczęścia nie trzeba nam słońca. Wystarczy podgłośnić!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz