niedziela, 21 lutego 2016

Zmory

Luty ogłosiłem miesiącem trzeźwości. Nie piję. Nie piję już 21 dni. Brzmi to trochę jak wyznanie alkoholika. Chwilowa wstrzemięźliwość, która ma zbudować przekonanie, że problem alkoholizmu go nie dotyczy.

U mnie ta asceza raczej z innych pobudek: detoksykacja, odnowa biologiczna, przemiana jowialna, rewitalizacja gastralna z akcentem na odszlamienie mózgu i jelit. Jednym słowem transformacja. Wszystko to ma sprawić, że na wiosnę z suchego chabazia przepoczwarzę się w pięknego żonkila.

Póki co, łatwo jednak nie jest. Dopadają mnie wszelkie syndromy odstawienia, zespoły abstynenckie i inne tam takie. Do tego te ustawiczne podszepty szatana, że zdrowe życie nie warte jest funta kłaków i na domiar złego jest ono zupełnie wbrew naturze. Od czasu do czasu prześladują mnie też jakieś majaki, demony, potwory i zjawy. Jako dowód załączam zdjęcia.








Nie poddaję się jednak -  jeszcze tylko 8 dni!