niedziela, 18 stycznia 2015

Postrzał - część druga

Drzwi do pokoju rewolwerowca były otwarte. Ordynator przeładował klamkę i wszedł do środka. Ściany spływały krwią. Dwa trupy sanitariuszy leżały zaraz przy wejściu. Pacjent uciekł. Ordynator przyglądał się uważnie. Odnotował rozbite szkło i otwór w oknie dachowym. Zaklął szpetnie i zbiegł na dół. Przy wyjściu z budynku zastał portiera skulonego za automatem z wodą Eden. Od czasu do czasu się wychylał i nogą od krzesła ostrzeliwał dziedziniec. W dali znikała półnaga postać.

Trzydzieści minut później ta sama postać była już na ulicy Błon Pławnych 13 i naciskała przycisk domofonu z numerem 4. Nikt nie odpowiadał. Rewolwerowiec zniecierpliwiony wspiął się na palce i przez szybkę w górnej części drzwi próbował zajrzeć do środka kamiennicy. Wyciągał język na brodę licząc, że ten zabieg uczyni go wyższym. Im wyżej się wspinał tym bardziej komeżka odsłaniała nagi zad.

Po przeciwnej stronie ulicy, w budynku na pierwszym piętrze starszy jegomość instalował strzykawkę w rurze od odkurzacza. Parę sekund później bezszelestnie uchylił okno, zmrużył oko, nabrał powietrza jak puzonista przed solówką i wypalił prosto w rozciągniętego na drzwiach rewolwerowca. Strzykawka sprężyście wbiła się w prawy pośladek ofiary, Nie dłużej niż trzy sekundy później postać raniona strzykawką osunęła się na wycieraczkę; na szyi strzelca zaś wisiała rozentuzjazmowana Penelopa i całowała go po głowie gdzie popadnie. W końcu powiedziała: "Tatuniu uwielbiam patrzeć jak strzelasz."

***

Studenci psychiatrii wiedzą, że jest to historia jakich wiele. Typowe ćwiczenie na rozpoznanie dewiacji i zaburzeń. Można się zmierzyć z problemem i spróbować przypisać każdej postaci jednostkę chorobową. Studenci piątego roku radzą z tym sobie bez trudu. Potrafią nawet rozpoznać zaburzenie Pauli i samego autora.

***

Nikomu nie życzę postrzału. Każdy ruch głową to istna tortura. Po trzech dniach powoli na szczęście już puszcza. Jest nadzieja, że kolejne posty nie będą ociekać cierpieniem.



sobota, 17 stycznia 2015

Postrzał - część pierwsza

Piękna Penelopa leżała na brzuchu.  Zupełnie nie dbała o to, że czarna, smolista papa trwale wgryza się w jej kremowy szlafrok. Dyskretnie, przez dachowe okno zaglądała w głąb celi. On tam był. Groźny rewolwerowiec został zamknięty w pokoju bez klamek. Chodził tam i z powrotem, ubrany jedynie w przykrótką komeżkę. Jeszcze wczoraj obawiali się go wszyscy, dzisiaj był "pacjentem" na oddziale zamkniętym Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Gąskach.

Nikt nie wiedział jak został schwytany, rozbrojony i osadzony. Ponoć trafiony został zastrzykiem przez snajpera służb weterynaryjnych. Tezę tę potwierdzała czerwona kropa na lewym pośladku otoczona pokaźnym fioletowym krwiakiem. To właśnie w to miejsce czujnie wpatrywała się teraz Penelopa.

Z kieszeni szlafroka wyjęła klej, dużego obwarzanka i małą, chromowaną klamkę zakupioną w Leroy Merlin. Obwarzanka przykleiła płasko do szyby, a klamkę włożyła do jego środka. Do klamki dołączyła małą karteczkę z wiadomością: "ul. Błon Pławnych 13/4 Gąski. Kocham. Czekam. P." Popatrzyła jeszcze raz przez okno w dół i rozklejona cichutko zaśpiewała własny, ciut perwersyjny cover szlagieru Pauli Ignasiak:

Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata
I wszystko już wiem
Szukałam całe dnie, miesiące, lata
I odnalazłam Cię

Ja wiem, że jesteś z tych
Co zapalają auta swe na pych
Chcę rzęchem i gruchotem być przy Tobie
Do końca swoich dni






Dnia następnego Penelopa rozmawiała w gabinecie z ordynatorem. Wysłuchiwała najnowszych zaleceń i zmian w protokole leczenia kalkulatywnej psychopatii dyssocjalnej. Myśli jej uciekały. Nim jednak zdążyła pomyśleć, czy ostrodziobe sroki wystukały już w dachowym oknie przerębel, do gabinetu wpadła pielęgniarka wrzeszcząc: Strzelanina na bloku zamkniętym! Ordynator zarzucił kitel, wyrwał dwie czarne klamki okienne i wybiegł na korytarz. Penelopa podwinęła kciuki i zacisnęła swe małe piąstki. Drżała z podniecenia.
c.d.n.