wtorek, 29 grudnia 2015

Hobby

Wczorajszy wieczór minął na przelewaniu wiśniówki do butelek. Dwa wielkie słoje krwistej cieczy, mała chochelka, lejek, 10 butelek i ja w roli maga. Każdy ruch chochlą na głębokim wydechu, z językiem na brodzie, w stuprocentowym skupieniu, aby każda kropla wcelowała w lejek a nie trafiła w otchłanie zlewu. Za moimi plecami harcowała Ona! Wbiła się w swoje nowe malinowe szpilki, łaziła i stukała. Zyskała 7cm wzrostu i strasznie ją to rajcowało. Cieszyła się, że może sięgać mego karku ustami. Z butelką w lewej i z chochlą w prawej ręce byłem bezbronny. Nie reagowała ani na "sio!" ani na "hola hola!". Zero zrozumienia dla mojego spirytusowego hobby. Doigra się kiedyś!

Nadwyżkę wiśniówki, to czego nie pomieściło 10 półlitrówek wypiliśmy. Nieskromnie powiem, że tegoroczna jest genialna! Jakaś taka wytrawna! Targa trzewiami a łeb bałamuci!















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz