poniedziałek, 21 grudnia 2015

W samochodzie

Baśka opowiada mi swoją pasjonującą historię o szkole. Nawija o dzieciach, o materiałach, o problemach dydaktycznych. Pięknie opowiada. W połowie jej trzeciego zdania uznaję, że też będę jej coś opowiadał. Toteż bez namysłu zaczynam swoją historię. Auto wypełnia warkot silnika, muzyka z radia i dwie opowieści. Nikt nie słucha. Problemy pedagoga zderzają się z moimi wywodami na temat Trybunału Konstytucyjnego.
- Nie słuchasz mnie! Znowu to samo. Buła! - zamyka się w sobie i nerwowo grzebie w przepastnej torebce. Dobywa szminkę i maluje usta.
- Ależ słucham, słucham. Tylko mi się coś skojarzyło - staram się ją uspokoić i powtarzam pierwszą połowę jej trzeciego zdania - Mów, mów, co dalej?

Podróżujemy już tylko przy warkocie silnika i dźwiękach radia. Parę kilometrów prowadzimy walkę na spojrzenia i miny. W końcu pęka:

- Będziemy piec na święta ciasteczka?
- Jasne. Super. - udaję szaleńczą radość - ale mów co z tą szkołą?

Oszukana moim pozorowanym zainteresowaniem wraca do historii. A ja po chwili zupełnie bezwiednie wracam do swojej. I tak to się jakoś toczy.

Nim dojedziemy zużyje trzy szminki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz