sobota, 26 marca 2016

Koszyk

Od czasu do czasu wiatr delikatnie podwiewał białą serwetkę. W tych rzadkich chwilach czekoladowy zajączek z zaciekawieniem łypał okiem przez oka wiklinowego koszyka. Patrzył i utwierdzał się w przeświadczeniu, że świat zasadniczo składa się z płotów i ogrodzeń. Barykad zdecydowanie zbyt wysokich do pokonania, zwłaszcza, że od siedzenia na gorącej babce stracił całkowicie czucie w nadtopionych nogach.

Przez przeciwległą burtę, z pomiędzy bukszpanowych zarośli całkiem odważnie wychylał łeb cukrowy baran. Rozsadzało go wczesnowiosenne libido, pulsowało w nim życie i wzywał zew natury. Zerkał lubieżnie do innych koszyków. A tam wszędzie same barany! Wypindrzone, wymalowane, metroseksualne barany! Owiec ni chuja! Dramat nieludzki! Kebabie fatum! Wełniany los! Z trudem hamował bek rozpaczy, wzbierający w nim gdzieś tam na spodzie podbrzusza. Nie wypada przecież przy wielkiej sobocie i przy małym niewinnym kurczaku godowych lamentów odstawiać.

No właśnie, mały, żółty piankowy kurczak rozmiaru XS (z chowu taśmowego) usadowił się wysoko, tuż pod samym pałąkiem. Też nie było mu do śmiechu. Nie gdakał, nie gderał, nie kokosił się, ino bacznie patrzył: to na świat, to na wnętrze kosza, a szczególnie na ciemne jaja trącące cebulą. Te ostatnie nie dawały mu spokoju i rozbudzały w nim ksenofobiczne lęki. Po co takie jaja się rodzą? Po co to komu? No po co?  

Ot klasyczny polski koszyk: czarny zając, żółty kurczak, biały baran, śniade jaja. Smutki, lęki, brak perspektyw. Nasze polskie, monoetniczne multi kulti!

Z okazji świąt Wielkiej Nocy, życzę Wam Wszystkim dużo radości i optymizmu! Niech siła Zmartwychwstania poskromi w nas ten biadolący zwierzyniec! Alleluja!

Ore ore szabadabada amore :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz