środa, 17 grudnia 2014

Mikołaj

Podczas wróżb andrzejkowych pomyślałem sobie, że listopad to jest taka szara masa z dwóch stron zakończona woskiem. Z jednej strony kremowy wosk cmentarny, z drugiej bardziej szlachetny, taki z świecy domowej. I z tego szlachetniejszego lepiszcza (a konkretnie z gromnicy) wywróżyłem sobie przyszłość świetlaną. Pierwszą figurą unoszącą się na tafli wody w niewielkim rondelku była kobyła, drugą - była kamera, a trzecia przypominała kapelusz. Niechybnie będę kręcił westerny! 

Święta na Dzikim Zachodzie! W samo południe ludność miasteczka West Point odrywa się od patroszenia karpi i wychodzi na ulicę. Tu Święty Mikołaj w pięknym, choć lekko przykurzonym płaszczu wiąże renifery do werandy przy sklepiku z suwenirami. Po drugiej stronie, w wahadłowych drzwiach Saloonu pojawia się czarny charakter w śnieżnobiałym uniformie. To lokalny zawadiaka i zbir, znany jako Dziadek Mróz. Mierzy przybysza wzrokiem i w końcu ochrypłym acz donośnym głosem przemawia.

- Nic tu po tobie! Sadzaj swe tłuste dupsko na te dwie jeleniowate szkapy i wyjazd z mojego miasta Czerwona Gnido!
- O ho ho ho - odpowiada Mikołaj niskim, dźwięcznym głosem, znanym skądinąd z reklam coca-coli. Uśmiecha się serdecznie. - Ja tylko wpadłem kupić prezenty i już się zbieram.
- Nic tu nie kupisz! - Dziadek Mróz kładzie dłoń na prawym biodrze i odsłania srebrzystego colta.

Chwilę jeszcze gadają, walczą na spojrzenia, groźne miny, gesty i wyzwiska. Tłum gapiów śledzi z uwagą jak nakręca się ta potężna spirala nienawiści. W końcu pada inwektywa, która oznacza przejście od słów do czynów. Oznacza pojedynek! 

Stają plecami do siebie na środku placu. Biały przy Czerwonym. Czerwony przy Białym. Cóż za symbolika! Są niczym polska flaga, która zaraz zostanie rozdarta nienawiścią o nieznanej etiologii. Ruszają. Pięć leniwych miarowych kroków odbija się echem w sercach tłumu. A potem przeraźliwy huk i świst kul.

Ludzie rozchodzą się i wracają do patroszenia ryb i  lepienia uszów. Dwaj sekundanci ciągną za nogi podziurawionego jak sito Dziadka Mroza w kierunku szopy miejscowego znachora i tak nieśmiało komentują minione zdarzenia:

- Cóż zrobić. Znowu będą święta bez śniegu!
- Niepotrzebnie mu z tym pedałem wyjechał.

2 komentarze:

  1. Jeśli nawet nie będziesz kręcił westernów, to nie będzie straty - namalowałeś słowem przedświąteczny western jak się patrzy. Jak zwykle nie zawiodłam się, ba, jestem bogatsza o kolejną wielowarstwową opowieść :-). Teraz już wiem czemu Dziadek Mróz znowu nawala z dostawą śniegu na święta. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołych! (a wielowarstwowość wychodzi mi zupełnie przypadkiem) :)

      Usuń